Letra de Poznym Popoludniem
Patrze ból, ból zatopiony w oceanie porcelanowych kul Wype³nionych pomys³ami tak jak pszczo³ami ul Wypierdzielony na kanapie niczym król Le¿ê lekki jak kurze pierze, cisza niczym w operze Patrze zerkam i oczom nie wierze Pó?nym popo³udniem biba s³ów na papierze Szczerze troche mi zak³ócaj¹ spokój Kurz¹ alfabetycznie jakby w amoku Pó?nym popo³udniem a¿ mi osiwia³ pokój Co za siekiera ³za siê krêci w oku Rozmowy miêdzy wyrazami chyba w toku a ja przesuwaj¹c obraz wzroku dostrzegam j¹ Gdzie? tam zupe³nie zboku, mam roproszone my?li niczym na jawie a ona jak przestraszona popija kawe, Gdzie? lukaj¹c nie mieszaj¹c siê w zabawê Teoretycznie przegrzeczna dziewczynka o?wietlona ultrafioletem Mimika s³odka jak malinka Pó?nym popo³udniem stoj¹c, wygl¹da ju¿ nie tak cudnie Figlala ledwo siê trzyma, na nogach po zawieszana Jak kukie³ka na linkach, twarz poblad³a niczym bulinka Oczka uko?ne to chyba chinka, przyozdobiona duperelami jak choinka Pó?nym popo³udniem czêsto siê za nimi chowa pozas³aniana przez trzy s³owa Pó?nym popo³udniem Czêstochowa, pó?nym popo³udniem Czêstochowa Pó?nym popo³udniem siedze i piszê, biba wyrazów zak³óca ciszê Sciany pêkaj¹ gdzieniegdzie niczym klisze, czy to paranormalne czy to ?ni siê? Pó?nym popo³udniem idê i my?le, ?lepy na k³ótnie, my?li i w umy?le ?le u?miech Mu?nie ciê, nie u?niesz, ju¿ wiesz Pó?nym popo³udniem idê, idê noga za nog¹ jak wdech i wydech, idê swoj¹ drog¹ Przez Atlantyde idê i widze piêkno i ohydê, Ka¿dy incydent jak rtêæ umyka w momencie Gdy go dotykam znika ?nieg, cieæ, pêkniêcie chodnika Idê oj zdjêcie za zdjêciem pstrykam, temu miastu bez ryzyka Pe³en zastój, stój! poczekaj, poczym poczuj nastrój galaktyka i ziarenko piasku nie ma nas tu posk³adanych z kontrastów Czerñ onyksu, biel alabastru, có¿ teraz ju¿ bez balastu, Idê idê trzymam czas w potrzasku.